Działasz międzynarodowo? Te błędy mogą kosztować Cię znacznie więcej, niż myślisz! Historie z praktyki i jedno porównanie, które mówi wszystko.

Pozwy z Niemiec, zablokowane sklepy, wymuszony rebranding – to nie fikcja. Przeczytaj, jakie błędy popełniają przedsiębiorcy i jak ich uniknąć.

W 2025 roku obserwuję coraz więcej sytuacji, w których dobrze działające firmy nagle wpadają w poważne tarapaty. Mają zarejestrowany znak, sprzedają online, eksportują towary – wszystko wydaje się być pod kontrolą. Do czasu.

Wezwanie do zaniechania. Pozew przed sądem zagranicznym – np. w Niemczech. Zakaz sprzedaży. Ogromne koszty postępowań. A przecież „używamy tej nazwy od lat”. 

Naprawdę czuję czasem ogromną wręcz złość, że polscy przedsiębiorcy i ich prawnicy łapią się na te klasyczne błędy. Od lat to samo. I jedni, i drudzy udają, że system praw wyłącznych nie istnieje, lub że jest “na niby”. Ten scenariusz powtarza się zbyt często. Dlaczego? Bo wielu przedsiębiorców i prawników nie rozumie systemu znaków towarowych i innych praw wyłącznych. Unikamy tego czego nie rozumiemy. Ale czy to znika? Czy Ciebie przez to nie dotyczy? 

Opisałam 7 typowych błędów, które uruchamiają machinę problemów prawnych – oraz przykłady, które pomogą Ci ich uniknąć. Jeśli działasz międzynarodowo lub planujesz ekspansję – te przykłady są dla Ciebie. I zastanów się proszę, czy da się teraz coś zrobić z Twoją marką. Później być może będzie po prostu “za późno”.

Zapominają o przedłużeniu ochrony znaku towarowego

Przykład z praktyki:

Polska firma rodzinna produkująca odzież zarejestrowała swój znak towarowy ponad 10 lat temu. Działała dynamicznie na rynku – również za granicą. Niestety, nikt nie przypilnował terminu przedłużenia ochrony. Szkoda było pieniędzy na zlecenie tego na zewnątrz. Osoba zajmująca się tym w firmie odeszła z pracy. Znak wygasł. Firma nadal używała tej samej nazwy – aż do momentu, gdy zagraniczna konkurencja zarejestrowała identyczne oznaczenie i wystąpiła o wycofanie polskich produktów z rynku.

Wynik – spory międzynarodowe na wielu rynkach (olbrzymie koszty procesów i dalsze gigantyczne kwoty roszczeń finansowych), albo/i konieczność rebrandingu, utrata pozycji w Google i ogromne zamieszanie w relacjach z dystrybutorami.

Wniosek: Ochrona znaku towarowego nie jest „na zawsze” – wygasa, jeśli jej nie przedłużysz, a wtedy tracisz swoje prawa wynikające z tego znaku towarowego. Nie zapominaj o płaceniu za swoje znaki, o ich weryfikacji. Miej świadomość, iż “oszczędność” rzędu 350-850 euro może Cię kosztować straty rzędu 40-250 tys. euro.

Eksportują towary bez sprawdzenia sytuacji prawnej marki

Przykład z praktyki:

Firma eksportowała drewniane zabawki do Niemiec. Miała znak zarejestrowany w Polsce, ale nie w Unii Europejskiej. Po kilku miesiącach przyszło wezwanie do zaniechania – okazało się, że identyczna nazwa była zarejestrowana w Niemczech przez inną firmę.

Przedsiębiorca musiał natychmiast wycofać produkty, opłacić koszty kancelarii i rozważać zmianę marki na rynku niemieckim.

Wniosek: Polska rejestracja znaku to nie wszystko. Ochrona działa tylko na określonym terytorium. Sprzedajesz w Niemczech, Czechach, Francji, Szwecji, USA? Zadbaj o ochronę w tych krajach.

Sprzedają online do Niemiec bez weryfikacji kolizji

Przykład z praktyki:

Polska marka rękodzielnicza prowadziła sklep na Etsy. Produkty zyskały dużą popularność wśród francuskich klientów. Niestety – logo marki kolidowało ze znakiem towarowym zarejestrowanym we Francji. Właściciel francuskiego znaku zgłosił naruszenie, a Etsy zablokowało sklep.

Produkty zniknęły, środki zostały zamrożone, a sprzedaż stanęła w miejscu. Kosztowna nauczka – wszystko przez brak weryfikacji przed ekspansją.

Wniosek: Sklepy internetowe działają globalnie, ale prawo własności przemysłowej jest terytorialne. Sprzedaż online nie zwalnia z obowiązku sprawdzenia, czy nie naruszasz cudzych praw. Na część platform bez znaku towarowego w ogóle nie “wejdziesz”. 

Ignorują pierwsze wezwania do zaniechania

Przykład z praktyki:

Mała firma produkująca akcesoria reklamowe otrzymała maila po niemiecku – wyglądał jak spam. Zignorowali. Po dwóch tygodniach przyszło oficjalne pismo z sądu – pozew złożony w Sądzie w Niemczech. Nikt nie zareagował. 

Brak reakcji potraktowano jako uznanie żądań. Sąd wydał wyrok zaoczny. Zasądzone koszty? Ponad 10 000 euro. 

Wniosek: Wezwania do zaniechania to poważna sprawa – zwłaszcza z zagranicy. Reaguj od razu, najlepiej z pomocą rzecznika patentowego, eksperta, prawnika specjalizującego się w IP.

Zakładają, że długość używania marki = prawo do niej

Przykład z praktyki:

Firma z Wielkopolski działała pod swoją nazwą od ponad 15 lat. Zarejestrowała domenę, prowadziła sklep, miała klientów w całej Europie. Nigdy jednak nie zarejestrowała znaku towarowego. W 2024r. firma z Danii zarejestrowała niemal identyczny znak w EUIPO i… wysłała wezwanie do zaniechania do polskiej spółki.

„To niesprawiedliwe!” – mówili właściciele. Ale w prawie znaków liczy się przede wszystkim rejestracja. Droga obrony istnieje ale to niełatwa ścieżka, i nie zawsze będzie skuteczna. 

Wniosek: Używanie marki to nie to samo, co jej ochrona. Bez rejestracji generujesz problemy. Zadbaj o ważną rejestrację!

Używają oznaczeń bez wcześniejszego badania

Przykład z praktyki:

Startup technologiczny stworzył nową aplikację – świetna nazwa, chwytliwe logo. Po uruchomieniu kampanii promocyjnej… wezwanie i zgłoszenie naruszenia znaku towarowego zarejestrowanego w Unii przez dużą korporację.

Aplikacja została usunięta z Google Play, a cały projekt musiał zostać zatrzymany. Rebranding kosztował firmę ponad 50 000 zł.

Wniosek: Zanim zaczniesz promować markę, zrób badanie “kolizyjności” [tzw. badanie czystości ochronnej]. To podstawa bezpiecznego wprowadzenia produktu pod marką na rynek.

Traktują ochronę IP jako „jednorazową sprawę”

Przykład z praktyki:

Sklep internetowy z branży lifestyle’owej zarejestrował znak w Polsce, ale firma szybko zaczęła sprzedawać do Czech, Niemiec i Włoch. Nie aktualizowali jednak ochrony. Po czasie pojawiły się wezwania do zaniechania – z trzech różnych krajów.

Koszty? Kilkanaście tysięcy euro w honorariach kancelarii, czas na obsługę kryzysu, utrata klientów.

Wniosek: Ochrona marki to proces – nie jednorazowy „punkt na liście”. Jeśli rozwijasz się zagranicznie, Twoja ochrona musi rozwijać się razem z Tobą.

Podsumowanie

Zastanów się: czy któraś z tych sytuacji dotyczy firmy którą obsługujesz lub Twojej firmy?

Czasem wystarczy jedno niedopatrzenie – brak przedłużenia ochrony znaku lub ponowienia rejestracji zgodnie z aktualnie używanym logo, nieuwaga przy ekspansji zagranicznej, brak reakcji na pismo – i zaczynają się poważne problemy prawne.

Własność intelektualna to nie koszt, to inwestycja w bezpieczeństwo Twojej marki, będące fundamentem twojej działalności.

A teraz policzmy: co naprawdę się opłaca?

Na koniec zostawiam Ci bardzo proste porównanie, o którym wielu przedsiębiorców nie myśli, dopóki nie jest za późno:

Nie wiesz, od czego zacząć?

Masz pytania?

✅ Umów się na konsultację:

kancelaria@poraj.com 

tel. +48 618432100