Ale o co chodzi?
W ostatnim czasie w mediach pojawiło się wiele komentarzy dotyczących sprawy „sówki”, polskiej influencerki Weroniki Sowy, działającej głównie pod pseudonimem Wersow. Na swoim kanale na Youtube Wersow ma już 2,16 mln subskrybentów i znana jest przede wszystkim młodszej widowni z Ekipy Friza, czyli zespołu polskich youtuberów i influencerów założoneego przez Karola „Friza” Wiśniewskiego. Kanał Ekipy na Youtube został założony w 2018 r. Znajdują się na nim filmy prezentujące codzienne życie członków grupy oraz wydawana przez nich muzyka. Oprócz tego członkowie Ekipy mają swoje własne kanały – jeden z nich, należący do Wersow, jest właśnie szczegółowo „prześwietlany” przez komentatorów i obserwatorów polskiego Internetu.
Logo sówki
Od jakiegoś czasu w publikowanych na kanale Wersow filmach pojawiało się logo sówki. Grafika była wykorzystywana m.in. w intro do jej filmików i niewątpliwie postrzegana przez fanów jako jej znak rozpoznawczy. Ostatnio Ekipa zderzyła się z falą zarzutów dotyczących naruszenia praw autorskich do logo sówki. Obserwatorzy oczekiwali wyjaśnień, kto jest autorem logo oraz czy Wersow wykupiła licencję pozwalającą jej na korzystanie z utworu. W odpowiedzi na zarzuty Ekipa opublikowała film, w którym próbuje wyjaśniać wszystkie nurtujące obserwujących wątpliwości (link do filmu: https://www.youtube.com/watch?v=gdqCGphpQvY&t=2265s). Z nagrania dowiadujemy się, że logo, którego używała Weronika, nie należy do niej, tylko to francuskiego twórcy.
Weronika Sowa, choć w momencie wykorzystywania logo sówki, była studentką prawa, poinformowała fanów, że nie miała pojęcia, iż działała niezgodnie z prawem, używając logo francuskiego artysty. Weronika przyznała się, do wykorzystywania grafiki bez wiedzy autora. „Nie miałam żadnych złych zamiarów, w momencie kiedy wykorzystywałam to logo, a bardziej po prostu myślałam, że jest to dozwolone. Tak naprawdę źle się zorientowałam, a tak naprawdę w ogóle się nie zorientowałam w tym temacie i po prostu nie wykupiłam żadnej licencji, nawet wtedy nie wiedziałam, że tak trzeba zrobić” – wyznała Wersow.
Dopiero kiedy Wujek Łuki (Łukasz Wojtyca, manager Ekipy) zwrócił jej uwagę, przestała używać na swoim kanale grafiki francuskiego twórcy, zmodyfikowała ją, ale nadal nie zgłosiła się do autora w sprawie wyjaśnienia sytuacji. Wersow stwierdziła wówczas, że zaprzestanie używania logo będzie wystarczające do zamknięcia sprawy i chociaż przyznaje, że z perspektywy czasu wie, że popełniła błąd, sposób, w jaki próbuje go naprawić, jest dosyć kontrowersyjny.
Wersow napisała do Differantly (DFT), artystów, którym przypisuje się autorstwo „sówki” (https://pl.pinterest.com/pin/524669425331834806/), jednak z informacji, jakie podała influencerka, wynika, że autorzy nie odczytali nawet wysłanej do nich wiadomości. W tej sytuacji Wersow zdecydowała się wykupić z banku zdjęć licencję na logo sówki w lustrzanym odbiciu – nie jest to jednak grafika oferowana przez autora oryginału, tylko podpisana innym nazwiskiem.
Czy jest to zgodne z prawem?
Wersow podejmuje teraz działania w celu usunięcia naruszenia trwającego od co najmniej 2 lat. Czy to ma sens? Jak najbardziej. Jeżeli nastąpiło naruszenie, a roszczenie nie jest przedawnione, autor lub właściciel majątkowych praw autorskich do logo, będzie mógł domagać się m.in. naprawienia wyrządzonej szkody i zwrotu uzyskanych korzyści. Warto więc szukać polubownego wyjścia z tej sytuacji.
Błędy, jakie popełniła Wersow, po tym, jak naruszenie praw autorskich wyszło na jaw, to przede wszystkim podejmowanie próby kontaktu z autorem poprzez prywatne wiadomości w mediach społecznościowych, zamiast przez oficjalną wiadomość skierowaną na adres e-mail, który artysta podaje na swojej stronie internetowej. Trudno oczekiwać, że ktokolwiek – zwłaszcza popularny i współpracujący ze znanymi markami autor – uzna wiadomość na Instagramie lub Facebooku za wiarygodną. Oprócz tego Wersow, wiedząc, kto jest właścicielem praw autorskich, wykupiła licencję od innego podmiotu oferującego lustrzane odbicie „sówki”. Lustrzane odbicie stanowi przeróbkę dzieła oryginalnego i nadal wymaga zgody autora – nawet wykupienie licencji od właściciela przeróbki nie zwalnia z obowiązku uzyskania pozwolenia od pierwotnego twórcy. Licencja, którą wykupiła Wersow, może być z perspektywy prawa autorskiego całkowicie bezużyteczna.
Wydaje się także, że influencerka postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce, zamiast oddać je w ręce profesjonalistów zajmujących się prawem autorskim. Z wypowiedzi Wersow można wywnioskować, że nie konsultowała ona sprawy z prawnikiem. Analiza sprawy dokonana przez specjalistę pomogłaby w wyborze najlepszego rozwiązania sporu – czyli takiego, które niweluje stan naruszenia praw, pozwala uniknąć dodatkowych kosztów (na przykład za „pustą” licencję) i jednocześnie jest korzystna dla wizerunku influencera.
Znak towarowy
Przy okazji warto zauważyć, że w 2019 r. Wersow zgłosiła nowe logo z sówką do Urzędu Unii Europejskiej ds. Własności Intelektualnej jako unijny znak towarowy.
Na marginesie pozostawiamy kwestię tego, czy znak towarowy Wersow został zgłoszony dla odpowiednich towarów i usług (odzież i usługi związane ze sprzedażą i reklamą). W kontekście omawianej sprawy należy zadać pytanie, czy z perspektywy praktyki EUIPO nowe logo Weroniki Sowy różni się wystarczająco od wcześniejszego utworu francuskiego artysty? Na chwilę obecną nie mamy informacji o tym, by wobec znaku Wersow toczyło się jakiekolwiek postępowanie sporne. W przypadku jednak wszczęcia sprawy przed EUIPO Urząd będzie badał, czy zgłoszony znak różni się od wcześniejszego utworu i czy w ogólnej ocenie sprawia inne wrażenie. Podobną analizę przeprowadzić będzie musiał sąd, gdyby autor logo zdecydował się wnieść pozew przeciwko Weronice Sowie o naruszenie osobistych i majątkowych praw autorskich.
Bez zajrzenia do akt rzeczywistej sprawy trudno przewidywać, jakie rozstrzygnięcie mogłoby zapaść . Zachęcamy jednak do zestawienia spornych grafik i próby odpowiedzenia na pytanie, czy różnią się one w sposób wystarczający, by uznać, że pochodzą od dwóch różnych podmiotów.
Niezależnie od możliwego finału postępowania, spór sądowy jest zawsze obciążeniem finansowym, emocjonalnym i czasowym, a w przypadku influencerów – zostawia trwałe ślady na wizerunku.
IP Lifehack
Niewiedza nie usprawiedliwia naruszyciela ani nie wyłącza jego odpowiedzialności. Chociaż nie każde korzystanie z utworów innych osób jest na pewno naruszeniem praw autorskich, można przewidywać, że za używanie utworów, których sami nie stworzyliśmy, trzeba będzie zapłacić. Zanim zdecydujemy się skorzystać z grafiki czy zdjęcia innej osoby rekomendujemy sprawdzenie faktów i zwrócenie się o pomoc do ekspertów w dziedzinie własności intelektualnej. Przed zgłoszeniem znaku towarowego zwróćcie się o pomoc do rzecznika patentowego, który nie tylko doradzi w kwestii zgłaszanego znaku, ale skonstruuje odpowiedni wykaz towarów i usług.
Będziemy obserwować dalszy przebieg tej sprawy i mamy nadzieję, że skończy się ona z poszanowaniem praw zaangażowanych w spór osób.
Nagłośnienie „afery z sówką” powinno mieć przynajmniej jeden pozytywny skutek – zmianę naszej świadomości i stosunku do praw własności intelektualnej. Prawo autorskie to nie coś, co dotyczy tylko znanych pisarzy i malarzy – każdy z nas może być autorem i każdy z nas – naruszycielem. Musimy nauczyć się rozpoznawać, gdzie przechodzi granica.
Autorki:
Rużana Cybulka | studentka | fanka Ekipy
Jagoda Węglewska | aplikant radcowski | starszy specjalista ds. własności intelektualnej w Kancelarii Poraj